___________________
Gdzie kończy się rozwój osobisty i świadomościowy? Gdzie jest ten punkt ,,stop’’, gdy uznajemy, że już dalej nie ma potrzeby iść i pewne rzeczy po prostu należy zaakceptować? Zdjąć pancerz z piersi i wystawić ją dumnie do świata, obwieszczając ,,oto ja’’, być osadzonym w tym swoim ‚,Ja’’, w swojej tożsamości? Niedoskonałej, ale nie mylić z ,,niekompletnej’’. Przecież, wbrew temu, co się nam zewsząd mówi (bo i ,,samorozwój’’ to teraz produkt jak każdy inny), nie możemy zmienić wszystkiego, ‚,być najlepszą wersją siebie’’, ‚,w pełni pokonać swoich trudności’’. Co to wszystko tak naprawdę znaczy? Jaką wersję nas zakłada? Czy my w ogóle wiemy, jak miałaby wyglądać ta ,,idealna wersja nas’’ i czemu służyć, czy po prostu brniemy rozpaczliwie po omacku, licząc, że w tym ,,omacku’’ coś w końcu będzie lepsze?
Dlaczego nie mówi się, że tak, z tym poczuciem wewnętrznego chaosu i pewnego chaosu będziesz już żyła? Może owszem, lekko się ten poziom na skali zmieniać, ale prawdopodobnie nigdy się nie staniesz osobą zorganizowaną, idealnie w punkt, od-do. Albo: nigdy nie staniesz się osobą towarzyską, zawsze będziesz osobą o silnej introwertycznej energii i zmuszanie się do wychodzenia do ludzi będzie tylko w dużym stopniu drenowało Cię z energii. Albo: tak, zawsze już będziesz hedonistką, która uwielbia sobie dogadzać i tak najprawdopodobniej będziesz żyła, nigdy nie stając się osobą oszczędną. Co Ty na to? Co Ci to robi?
Czy komukolwiek takie wersje nas w ogóle są w smak? Czy nie w interesie wszystkich dookoła jest podsycać w nas poczucie, że nigdy nie jest wystarczająco ,,tak’’?
Przede wszystkim osoby z silnym Plutonem w kosmogramie (Plutonem w domu I, Plutonem w aspekcie do Słońca i/lub Księżyca, zwłaszcza kwadraturą czy opozycją, ale i koniunkcją, Słońcem/ Księżycem w Skorpionie bądź Słońcem w domu VIII) mogą nigdy nie dojść do momentu, w którym czują, że tych transformacji i zgłębiania siebie jest już wystarczająco. To dlatego, że Pluton jako ten żołnierz, mocny, opancerzony, Feniks z popiołów czołowy, stojący w swym świetle i mocy, ale i wywołujący presję, lęk, władający cyklem życia i śmierci, przenoszący nas na drugą stronę Styksu z obolem w zębach, wywiera presję. Najczęściej ta presja jest faktycznie na nas wywierana przez mniej lub bardziej obiektywne okoliczności zewnętrzne. Może być to głos rodziców, który odbieramy w określony sposób, silne poczucie, że coś musimy w sobie przetransformować, gruntownie zmienić. Niejednokrotnie ta ścieżka w poszukiwaniu zmiany nie ma końca. Przy Plutonie i Skorpionie bebechy rzeczywistości zawsze wciągają nas bardziej i głębiej, okazuje się, że tam właściwie nie ma końca. Bardzo często silnemu Skorpionowi/ Plutonowi w kosmogramie towarzyszy uwewnętrznione poczucie winy. Nieraz może ono powstać nawet w wyniku tego, że jako małe dzieci obserwowaliśmy naszych rodziców kłócących się bądź towarzyszyły nam inne trudne wydarzenia, za które, jak to dzieci, się obwiniliśmy. Być może nie doświadczyliśmy takiej ilości opieki, czułości i akceptacji, jakiej potrzebowaliśmy. Nieważne tak naprawdę, jaka była obiektywna rzeczywistość – tu istotne jest, jak odebraliśmy to na wewnętrznym poziomie. Może nam więc towarzyszyć na głębokim poziomie (nawet niekoniecznie świadomym!) potrzeba dojścia do tego, co z nami jest nie tak i całe życie możemy poświęcić zgłębianiu tego ,,nie tak’’. Paradoksalnie drogą do uzdrowienia tego aspektu w nas jest skierowanie uwagi w drugą stronę i zobaczenie, co w zasadzie stałoby się, gdybyśmy na tym etapie zostali tacy, jacy jesteśmy. Co stałoby się, gdybyśmy porzucili tego wywierającego presję dajmona, który mówi, że jeszcze bardziej, jeszcze głębiej?
Odczuwam ostatnio złość na to, że wmawia nam się, że jeśli wystarczająco się postaramy, jesteśmy w stanie zmienić w sobie bardzo dużo. Mam na to w sobie coraz mniejszą zgodę. Moje kosmogramy i ich analizy ewoluują coraz bardziej w stronę wydobywania potencjału danej osoby i dawania narzędzi do pogodzenia się, że pewne dynamiki w niej istnieją i istnieć będą oraz tego, jak można z nimi być, wykorzystywać je, przekuwać na tę dobrą stronę (stąd i pytania do pracy z aspektami, które umieszczam w kosmogramach). Uważam, że prawda jest taka, że wiele rzeczy owszem, możemy skorygować, ale stanowią tak mocno o naszej tożsamości, że i są mocnym jej elementem. Że czasami jedyną drogą jest zaufanie życiu i powiedzenie ,,to ja, taki jestem, nie mniej i nie bardziej doskonały niż Ty’’. Sztuką jest jednak wiedzieć, ‚,jaki jestem’’, zobaczyć się w stagnacji, nie w procesie. Zaufanie życiu i podarowanie na nowo życia tym elementom, nie uśmiercanie ich. I znów ten Pluton, znów jego cykl życia i śmierci.
——
Gdzie kończy się rozwój osobisty i świadomościowy? Gdzie jest jego kres? Komu pierwszemu tak naprawdę było nie w smak, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy?