
Gdy czytam posty o tym, że w czasie retrogradacji nic nie działa, trzeba strzec się wychodzenia z domu, bo porażą nas kable wystające z bloku, zepsuje się telefon, a PKP na pewno nie zadziała jak trzeba [tak, jakby poza retrogradacją działało :D], to za każdym razem czuję usilną potrzebę napisania tego postu i wyrażenia własnego zdania plus złagodzenia nieco tej atmosfery złowrogości.
Retrogradacja to nic innego jak RE-ewaluacja, RE-ocena, RE-fleksja na temat tego, co w przeszłości się wydarzyło. Niektórzy mają naturalną tendencję do bycia takimi RE-fleksyjnymi, inni wolą kanalizować swoją energię w świecie zewnętrznym i trochę szkoda im na wewnętrzny. Ten czas może być więc dość naturalny dla tych pierwszych i dość frustrujący dla tych drugich. Retrogradacje wrzucają bieg wsteczny i kierują nas do wewnątrz. To trochę, jakby w jadącym pociągu naszego życia przemaszerować na chwilę z głównej kabiny konduktora i posiedzieć przy tylnim oknie, patrząc na tory, które pozostawiamy za sobą. Wtedy jasne, trudniej nam tak precyzyjnie kierować pociągiem i tym, dokąd zmierza, więc błędy mogą się pojawiać częściej i być bardziej groteskowe, ale jednocześnie chodzi tu jednak o to RE- i tę przeszłość głównie. Merkury wchodzi w retrogradację średnio trzy razy w roku, Pluton, Uran, Jowisz i Saturn spędzają w retrogradacji średnio połowę roku, Mars – raz na dwa lata też sobie odpoczywa i pomaga nam zREwaluować to, co działo się w naszym życiu, szczególnie w obszarze domu, którego dotyka w naszym kosmogramie indywidualnym. Dużo lepiej potraktować to jako spowolnienie w pędzącym Pendolino naszego życia i cenną możliwość bycia bardziej w sobie i swoich myślach, wewnętrznym świecie.
Zastanawiam się też, czy niechęć i strach przed retrogradacjami nie wynika z kapitalistycznego systemu, w jakim żyjemy: wszystko ma być bardziej, szybciej i sprawniej. Jakości yin [kobiece], te do środka, bardziej subtelne, mniej intensywne i udzielające się w świecie nie są zbyt modne [choć zaczynają powoli wynurzać się na powierzchnię], a retrogradacja jest osadzona w niczym innym, jak w tym yin właśnie: refleksyjnym, wsobnym, przeżywającym. Retrogradacja jest trochę jak audyt: taki dodatkowy dzień w biurze, gdy nie robimy nic nowego, tylko sprawdzamy i porządkujemy to, co już zostało zrobione, wyciągając z tego wnioski. Taki dzień jest całkiem cenny w moim odczuciu. 😉
Piszę ten post w momencie, gdy Merkury [Hermes nasz, gawędziarz, informacyjny posłaniec, który odpowiada za sposób naszego postrzegania świata i komunikowania się z nim] jest w okresie retrogradacji. Ta zaczęła się 13 grudnia, więc refleks mam nie bele jaki.
Gdy Merkury wchodzi w retrogradację, możesz poczuć, że Twoja uwaga, to, co dzieje się na mentalnym planie, idzie bardziej do środka, pozwalając Ci lepiej zintegrować to, co się tam dzieje: być może zakopane pod dywanem uczucia czy przemyślenia, które odrzuciłaś, zostawiłaś, nie miałaś czasu wyeksplorować do cna. Merkury retrograduje też w jednym żywiole przez kilka lat, po czym przechodzi do kolejnego. Obecnie mamy szereg retrogradacji w żywiole Ziemi, które trwają od zeszłej zimy. Ta domyka cykl ziemskich retrogradacji. Kolejną, w kwietniu, będziemy mieli już w znaku ognistym i ta rozpocznie cykl ognistych retrogradacji Merkurego. W kwietniu retro będzie w Baranie, w sierpniu jeszcze na chwilę w Pannie, by zaraz cofnąć się do Lwa, a w listopadzie/ grudniu – w Strzelcu. To tym bardziej sprawia, że powinniśmy dać jeszcze tematom ziemskim więcej uwagi.
Merkury w żywiole Ziemi, a więc i w znaku Koziorożca, w retrogradacji [a będzie w niej do 2 stycznia] pytał nas o KONKRETY. Dla żywiołu Ziemi liczy się to, co namacalne, co wybudowane, czego można dotknąć; nie ma tu miejsca na mrzonki, plany, idee, abstrakcyjne pomysły. To może frustrować szczególnie osoby z niską reprezentacją żywiołu Ziemi w kosmogramie, ale to czas o tym, by dotykać spraw ziemskich: umówić się na zaległe wizyty u lekarza, naprawić niewyjaśnione sprawy, wysłać niewysłane pisma, zająć się naprawą lodówki czy przeciekającego ekspresu. Tak jak pisałam w poście o sezonie Koziorożca, ten znak należy do STARSZYZNY zodiaku. To archetypowy Dorosły w nas. Merkury w Koziorożcu pyta więc o to, na ile rzetelnie wykonujemy swoje obowiązki, na ile jesteśmy zdyscyplinowani, wytrwali. Merkury w Koziorożcu opowiada nam o praktycznym myśleniu, mówieniu z pozycji autorytetu wewnętrznego i uznawania, że sami wiemy dla siebie najlepiej. Cofa też do pewnych umów i zasad z przeszłości [mniej lub bardziej formalnych], np. tych niewypowiedzianych, które funkcjonują w każdej relacji i pyta nas, na ile są one jeszcze aktualne.
Gdy Merkury wchodzi w swoje RE:, nawołuje, żebyśmy przemyśleli i przeformułowali sobie procesy decyzyjne, sposób komunikacji z innymi – tak, by zapewnić sobie docelowo większą stabilność umysłu. Możemy też badać tematy związane z archetypem Koziorożca, czyli temat pracy, kariery, bycia na świeczniku, co to znaczy być autorytetem, gdzie w sobie ten autorytet znajdujemy, kto jest dla nas autorytetem, obowiązki i nasze do nich podejście, zasady, mniej lub bardziej pisane, w ramach których funkcjonujemy.
Jeśli w pracy pojawiają się problemy, to często sprowadzają nas do zastanowienia się nad tym, co myślimy o roli, jaką pełnimy, na ile odpowiada nam nasze stanowisko i życie publiczne, jakie prowadzimy, na ile definiujemy się przez tę pracę i stanowisko. Również, ponieważ Koziorożec jest o dojrzałości, możemy zostać skonfrontowani z sytuacjami, gdzie wzywa się nas do większej odpowiedzialności za siebie, za swoje słowo i obszarami, w których nasze myślenie musi dojrzeć. W tym czasie nieporozumienia/ chaos w komunikacji z oficjelami, autorytetami wszelkiej maści (rządem, szefami, urzędami) mogą być dość powszechne. Jest oczywiście ziarenko prawdy w tym, że przy retrogradacji występuje więcej niedomówień, usterek i problemów w komunikacji – no, ale jeśli wszyscy nagle patrzymy przez tylne okno, to i więcej może nam umykać z przodu, prawda?
Jednocześnie 23 grudnia Merkury cofnął się do znaku Strzelca i tak sobie w nim jest. To daje nam już podwaliny pod kolejne retrogradacje w znakach ognistych: każe zrewidować wielkie idee, plany i sprawdzić, gdzie mierzymy za daleko, za wysoko czy chcemy zbyt wiele naraz. To też czas, by sprawdzić, gdzie obiecujemy sobie i innym na wyrost, co poszerza nasze horyzonty, czego chcemy się uczyć i jaką prawdę nieść w świat; do jakich idei, filozofii i przekonań nam blisko.
Czy oby na pewno do tych, które dobrze znamy, czy może już potrzebujemy zaktualizować system tych przekonań?
Do 2 stycznia jest wobec tego czas na planowanie i patrzenie przez tylne okno pociągu, zwracając uwagę na to, co chcemy wziąć ze sobą, a co zostawić na tej trasie. Po tym czasie z kolei przejdziemy do pierwszego wagonu i będzie można skuteczniej się rozpędzić, na nowo entuzjastycznie sterować swoim życiem z lżejszym bagażem, wyglądać ku przyszłości, łatwiej wcielając w życie to, co zintegrowane i przemyślane po czasie retrogradacji.